 |
Co o tym sądzisz? Patrz temat. |
Mi to tito!:D |
|
42% |
[ 3 ] |
Fajnie, że bez Davida <kto to kliknie to zginie> |
|
14% |
[ 1 ] |
Chlasnę sie jak BlackHawk jak Davida nie będzie |
|
42% |
[ 3 ] |
|
Wszystkich Głosów : 7 |
|
 | Czy naprawdę bez Davida?? Czy to możliwe??? |  |
 |
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
BlackHawk
Administrator
Dołączył: 25 Lis 2005 |
Posty: 169 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Poznań |
|
 |
Wysłany: Sob 20:20, 17 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
No ja też mam taką nadzieje. Acz kolwiek nie chodzi mi o śpiewanie ale o gitarę bo zaśpiewać może Wright (to nie będzie to ale zawsze) ale nikt na świecie nie gra tak na gitarze jak Dave. Za każdym razem jak słucham Comfortably Numb czy Dogs czy Shine On... płakać się chce ze wzruszenia (mi oczewiście). Nie wyobrażam sobie jakby miał to grać ktoś inny, nawet jeżeli miałby to być sam Hackett, którego też uwielbiam ale nie wyobrażam sobie Pink Floyd bez gitary Dave'a.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
szyszunia007
Medator
Dołączył: 04 Gru 2005 |
Posty: 160 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Kluczbork |
|
 |
Wysłany: Nie 23:55, 18 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Wiesz ale na gitarze tez moze grac kazdy kto ma duzo umiejetnosc tak jak w przypadku kiedy na koncercie In the flesh? Grali Snowy White i Doyle Bramhall II i oni dali sobie swietnie rade Snowy w Shine on byl rewelacyjny a solowke w Comfortably Numb gral na zmienie z Doyle Bramhall II i to tez bylo pieknie zagrane naprawde na gitarze moze zagrac kazdy kto tak potrafi ale nie liczy sie tu gitara czy wokal liczy sie to ze w 4 oni sa niezastapieni kiedy ich 4 gra nie da sie tego opisac bo to jest takie piekne plakac sie chce wiec powinni znowu grac w 4 jak za strachych wspanialych czsow...
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
BlackHawk
Administrator
Dołączył: 25 Lis 2005 |
Posty: 169 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Poznań |
|
 |
Wysłany: Wto 21:53, 20 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
A tutaj pozwoliłem sobie zaporzyczyć link z Collinsowskiego forum. To jest też takie drum intro ale na koniec kocertu, swoją drogą to był piękny wstęp do Take Me Home.
Dla zainteresowanych wklejam:
wlep:
[link widoczny dla zalogowanych] WLEPIŁEM
a tutaj troszkę jeszcze:
wlep:
[link widoczny dla zalogowanych]
Na tym forum najwięcej się gada o Watersie i Collinsie. No ludzie odwiedzajcie forum.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
marek_s
Warm
Dołączył: 19 Gru 2005 |
Posty: 2 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Ostrzeszów |
|
 |
Wysłany: Śro 1:15, 21 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Witam
Hehe Collins jest wszedzie - nawet na forum Pink Floyd - ale dla nas fanów to zrozumiale.
Wracając do tematu tego wątku - nie wyobrażam sobie Pink Floyd bez Gilmoura. Dlaczego?
Uważam, że David był zawsze najbardziej charakterystyczną postacią PF i to z kilku powodów:jest kompozytorem wielu utworów, ma podobny głos do Rogera, no i gra na gitarze, która jest bardzo charakterystycznym instrumentem w najważniejszych utworach PF. .
I dlatego też ( tak myślę ) udało mu sie uratować zespół po odejściu Watersa. Moze jeszcze dlatego, że jego kompozycje mają bardziej pozytywny klimat niż kompozycje Watersa.
Nie znaczy to, że nie lubie Watersa, ale momentami jego teksty i muzyka za bardzo mnie przygnębiają.
A tak wogóle to możecie sobie wyobrazic "Shine on You Crazy Diamond" bez gitary Gilmoura? Bo ja nie!
To oczywiście moje przemyslenia na temat tego wątku.
Marek
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
BlackHawk
Administrator
Dołączył: 25 Lis 2005 |
Posty: 169 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Poznań |
|
 |
Wysłany: Śro 11:06, 21 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Witam!
Co do głosu nie mogę się z tobą zgodzić. Dave zawsze miał głos inny niż Waters. Najbardziej było to widać na Live8. Podczas tego koncerciku Roger miał głos mocno posunięty, słychać było w jego głosie, że nie ma już 20 lat a Gilmour czały czas ma głos taki jaki miał(może troszę się posunoł ale nie tak jak Roger) na Wish You Were Here czy Dark Side... . Roger ma głos taki głęboki, ciemy i dramatyczny a głos Davida jest bardziej optymistyczny.
Co do tekstów to Waters pisał, zwałaszcza pod koniec jego działalności w Pink Floyd bardzo osobiste piosenki. A Final Cut to jest płyta niemalże solo Rogera. Gilmour pisze teksty optymistyczne ale nie omijające problemów życia codziennego. David i Roger to dwa odmienne bieguny, które niestety się odpychają. Ale kto wie może dwa + zaczną się w końcu przyciągać.
Pozdrowionka.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
szyszunia007
Medator
Dołączył: 04 Gru 2005 |
Posty: 160 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Kluczbork |
|
 |
Wysłany: Pią 11:38, 23 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Jak dla mnie Floydzi bez Watersa to juz nie byl ten sam zespol pozostala gitara Gilmoura ale kazdky kto ma umiejetnosci gry na gitarze (spore umiejetnosci) moze na tej gitarze grac a ich teksty... 3 Floydów miala spore problemy jesli chodzi o pisanie tekstow i sam Mason to przynal w ksiazke "Moje wspomnienia".
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
nicewarthog
Gość
|
 |
Wysłany: Pią 19:05, 30 Gru 2005 |
|
 |
|
 |
 |
Słuchajac ostatnio w "Trójce" wywiadu z N.Masonem w pierwszy dzień świat, mozna było usłyszeć, że grupa może się zjednoczyć, ale tlyko jeśli będzie jakiś tego cel, a co najważniejsze, aby nagrali całkiem coś nowego, bo inaczej nie ma sensu, powielac po raz 'n-ty' tego samego (oczywiscie dla nas fanów, a napewno dla mnie, to nie ejst powielanie, i mógłbym nawet przez 24 h/ na dobę słuchać WYWH). Chyba nie powiecie, że "Division Bell" czy tez "momentary Lapse of Reason" są słabe? Moim zdaniem ( i nie tlyko moim) sa lepsze od takiej "Ściany", choć to właśnie ona zapisała PF w historii muzyki rockowej. Waters, sam zawalił, ale tak to bywa z super grupami patrz-> Marillion, Genesis. nic nie może trwać wiecznie, miło by było posłuchać tak PF-ów na żywo, choć to juz nie bedzie to samo, ale lepiej, żeby już nie było odnowienia. Niech legenda trwa tym czym sie już zapisała, bo jak to leci...
"caught on the crossfire of childhood and stardom,
blown on the steel breeze."
Ja nie chciałbym, aby to wszystko się w pył rozpadło.
|
|
 |
 | |  |
 |
 | |  |
BlackHawk
Administrator
Dołączył: 25 Lis 2005 |
Posty: 169 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/3
|
Skąd: Poznań |
|
 |
Wysłany: Czw 0:21, 05 Sty 2006 |
|
 |
|
 |
 |
Otóż to, dramatyzmu w glosie Gilmoura nie ma bo on nigdy nie miał skołonności do pisania depresyjnych kawałków jakie pod kniec bytności w Pink Floyd zaczoł miewać coraz częściej Waters. Owsze były to dobre kawałki ale ile można. W każdym zespole i na każdej płycie powinny pojawiać się utwory optymistyczne jak i pesymistyczne. Na The Wall (chociaż nie znam całoej płyty niestety) oraz na Final Cut przewarzają piosenki deprechogenne. Chęć do pisania bardziej pogodnych piosenek przejawiał Dave na swoich solowych płytach i potem kontynuował to na The Devision Bell(Mniej na Mementory Laps Of Reason).
Ja osobiście nie obwiniam Watersa za rozpad Pink Floyd bo musiał bym też obwiniać Collinsa za hibernacje Genesis, Mecrurego za upadek Queene'u. A przecież każdy z nich miał powód aby odejść. Jeden się dusił i nie mógł znaleźć porozumienia z resztą, drugi postanowił zająć sie rodziną i pracować solowo a trzeci i to uwarzam bez dwóch zdań pozwala mu zachować honor, musiał umrzeć, że tak brzydko napiszę. Każdy zespół z, którego odchodzi ktoś ważny traci na tym.
Watersa nie lubie za bardzo bo:
- jest wielkim egoistą (z tego co wyczytałem nie znam go przecież)
- według mnie ma DRAMATYCZNY głos i nawet najlepsza piosenka o misłości czy o czym kolwiek optymistycznym wypada bardzo pesymistycznie
- nieznam całej jego dyskografii solowej.
Pozatym jest coraz póżniej, trochę jestem chory i zaczynam pisać głupoty.
Si Ju.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
 |
 | |  |
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 5
|
|
|
|  |